I've been there, too
You know it made me hurt.
I though I would die
But hey, still here, still breathing!
You know it made me hurt.
I though I would die
But hey, still here, still breathing!
- Ile to kosztuje? - zapytała kobieta
w średnim wieku, trzymająca w dłoni ręcznie malowanego,
ceramicznego aniołka.
- Dziesięć dolarów. - odpowiedziałam
bez namysłu. Chociaż pracowałam przy tym stoisku dopiero kilka
tygodni, większość cen znałam już na pamięć. Uśmiechnęłam
się ciepło i szybko chwyciłam plastikową torebkę, by zapakować
klientce figurkę, którą zdecydowała się kupić. Kiedy tylko
odeszła, usiadłam na krześle, żeby odpocząć. Była niedziela,
ruch na Rynku spory, więc i ja miałam zajęcie. Dookoła szwendało
się mnóstwo dzieci, za nimi spacerowali czujni rodzice. Dopiero
teraz, po ponad dwudziestu minutach, udało mi się obsłużyć
wszystkich zainteresowanych kupnem pamiątki.
Westchnęłam, nasuwając na oczy
okulary przeciwsłoneczne. Od kilku dni pogoda nie sprzyjała
sprzedaży, ale weekend pozwolił odpocząć od chłodu i deszczu.
Chwilami nawet trzeba było się chować przed słońcem.
Ziewnęłam niewyspana i rozejrzałam
się wokół. Ludzie przechodzili tłumnie, ale nikt nie zatrzymywał
się przy stoisku. W tym momencie skierowałam głowę dokładnie
przed siebie i zamarłam w bezruchu. Patrzyłam, jak dwóch mężczyzn
wyłania się z tłumu. Jeśli miłość od pierwszego spojrzenia
faktycznie istnieje, to śmiało mogę stwierdzić, iż w tym
momencie się zakochałam. Bowiem jeden z tych mężczyzn szczególnie
zwrócił moją uwagę. Na oko miał dwadzieścia kilka lat,
maksymalnie dwadzieścia pięć. Miał na sobie czarne spodnie,
takiego samego koloru buty i kurtkę, jego półdługie włosy
delikatnie unosiły się na wietrze. Jego oczy zasłonięte były
przez ciemne okulary, a twarz porastał zadbany zarost.
Siedziałam tak wpatrzona w niego i
obserwowałam jak wraz z około pięćdziesięciokilkuletnim
mężczyzną ogląda zabytkowe kamienice wokół. Czułam, że na
jego widok moje serce zaczęło mocniej bić, a cała moja uwaga była
teraz skupiona tylko i wyłącznie na przystojnym nieznajomym.
Przyglądałam mu się jeszcze chwilę. Zrobił zdjęcie Rynku, po
czym obaj mężczyźni ruszyli wolnym krokiem w kierunku głównej
ulicy, a ja cały czas nie mogłam oderwać od niego wzroku. Dopiero
głos klienta, pytającego o cenę jakiejś pamiątki przywrócił
mnie do rzeczywistości.
Odpowiedziałam mu szybko i próbowałam
jeszcze raz odnaleźć wzrokiem bruneta, ale zniknął już z mojego
pola widzenia.
Kolejne godziny pracy spędziłam
myśląc o przystojnym nieznajomym i po cichu liczyłam na to, że
jeszcze wróci w te okolice, a może nawet podejdzie do mojego
stoiska. Niestety, te nadzieje okazały się płonne. Nie było mi
już dane go zobaczyć. Jednak wracając do domu postanowiłam, że
nie poddam się tak łatwo.
Kiedy tylko znalazłam się w
mieszkaniu, włączyłam komputer i zalogowałam się na Facebook'a.
To była moja jedyna szansa, którą zdecydowałam się wykorzystać.
Szybko znalazłam stronę z ogłoszeniami z mojego miasta i wysłałam
wiadomość, dokładnie opisując chłopaka, jak i okoliczności, w
których go spotkałam. Zostawiłam też kontakt, podając numer
komunikatora internetowego.
Niecierpliwa co jakiś czas sprawdzałam
aktualności na portalu, aż wreszcie po kilku godzinach, znalazłam
na stronie moje ogłoszenie. Cieszyłam się jak dziecko, chociaż to
jeszcze nie oznaczało, że uda mi się odnaleźć przystojnego
nieznajomego. Ale dawało mi nadzieję. Nadzieję, która tliła się
gdzieś we mnie, nie pozwalając zasnąć przez większość nocy.
Dopiero po kilku godzinach, zmęczenie wzięło górę nad sercem...
Teraz pozostało mi tylko czekać...
C.d.n.
_______________________
* Opowiadanie częściowo oparte na faktach.
Ps. Korzystając z okazji chciałabym Was zaprosić na nowy rozdział "Become a Vampire"
9. Utracone nadzieje
Pojedyncze krople deszczu
zaczynały opadać na okolicę, kiedy srebrny sedan parkował przed
hotelem. Trzy kobiety wysiadły z auta, czujnym spojrzeniem taksując
otoczenie.
- La malbeno de pluvo.
- szepnęła jedna z nich. Ciężkie chmury, niczym na rozkaz
skłębiły się nad okolicą, a kilka sekund później zaczął
padać rzęsisty deszcz. Czarownice żwawym krokiem ruszyły w stronę
hotelu, przygotowując się do bitwy.
Super! Na coś takiego czekałam!
OdpowiedzUsuń...Dobra dawka abstrakcyjnego humoru i ukrytych, bezczelnych treści w różowej oprawie z postacią główną będącą nie tylko narratorem, ale także samym prowadzącym bloga! Ciekawy?
Zajrzyj: http://pinkpoison-by-genowefa.blogspot.com/.