3 maja 2014

FANFICTION: Nałożnica króla

You are the hole in my head.
You are the space in my bed.
You are the silence in between what I thought
And what I said.

You are the night time fear.
You are the morning
When it’s clear.
When, it’s over you’ll start.

You’re my head.
You’re my heart...


Słowem wstępu...

Jak widzicie, wzięłam się i napisałam 'fanfika'. "A co." - pomyślałam - "Nie będę gorsza." Chociaż nie wiem, czy można to podciągnąć pod fanfiction. Może raczej coś w stylu: "wariacja na temat". :D
Jak się już zapewne zorientowaliście, opowiadanie dotyczy Lokiego. Dlaczego akurat on? Zaczęło się kilka miesięcy temu. Najpierw obejrzałam "Avengers." Potem był "Iron man"... Wszystkie trzy części. Pan Downey skutecznie zwrócił moją uwagę. I zaczęłam czytać wszelkie fanfiction jakie znalazłam. Domyślacie się pewnie, że od Starka do Lokiego już całkiem niedaleko. W ten sposób od blogów o blaszaku przeszłam do tych poświęconych bogu kłamstw. W końcu zdecydowałam się obejrzeć film. Tak, dziwna kolejność, wiem, ale tak po prostu było.
Po "Thorze" były kolejne fanowskie historie. I tu dochodzimy do punktu kulminacyjnego.  Niestety nie miałam możliwości pojechać do kina, musiałam zatem czekać, aż film pojawi się w możliwej do obejrzenia jakości w internecie. Kiedy w końcu miałam wszystko: internet, wolny czas i apetyt na film obejrzałam "Mroczny świat". Oglądałam późnym wieczorem, więc od razu po 'seansie' (jeśli takowym można nazwać oglądanie filmu na laptopie ;]) położyłam się do łóżka. Jednak ostatnia scena nie pozwoliła mi spać. Leżałam jeszcze co najmniej dwie godziny, a w mojej głowie zrodził się ten oto chory scenariusz...

Zanim jednak poczytacie weźcie pod uwagę, że: opieram się tylko i wyłącznie na fabule filmu. Nie ma mowy o jakiejś szczególnej fascynacji mitologią nordycką. Przenosimy się w czasie do przyszłości, w stosunku do wydarzeń z "Mrocznego świata". Loki objął tron w Asgardzie, nie wnikamy w to jak. Thor dotychczas przebywał na ziemi z Jane. Odyna... po prostu nie ma. Możemy przyjąć, że umarł, albo nie wiem co. Tu macie dowolność wyboru. Można nawet rzec, że to opowiadanie z filmem łączy jedynie Loki i Asgard. Reszta jest pisana tak, żeby pasowało. Najistotniejsza jest relacja ona-on.


PS. W tym przypadku, jako że to opowiadanie jest pisane na trochę innej zasadzie niż reszta, (szukałam piosenki do opowiadania, zamiast pisać opowiadanie pod piosenkę) postanowiłam nadać mu też własny tytuł. ;)

Źródło: http://fc09.deviantart.net

NAŁOŻNICA KRÓLA

    W komnacie panował półmrok. Zasłonięte okna uniemożliwiały przebicie się światła z zewnątrz; jedynie dwa złote kandelabry, postawione w dwóch kątach rozpraszały mrok. Między nimi stało wielkie, królewskie łoże.
    Blond włosa kobieta leżała nago, opierając głowę na torsie śpiącego kochanka. Czuła, jak jego klatka piersiowa unosi się i opada w rytm oddechu. Mimo zmęczenia nie spała. Nie potrafiła przy nim zasnąć, a może raczej nie chciała. Rzadko miała okazję być tak blisko niego, chłonąć jego zapach całą sobą; rzadko, albo nie tak często, jakby tego pragnęła.
    Patrzyła w jeden punkt gdzieś przed sobą i rozmyślała. Najpierw myślała o tym, jakie spotkało ją szczęście, że może być tu, gdzie jest. Kącik jej bladoróżowych ust uniósł się w nieśmiałym uśmiechu. Jednak wraz z kolejną myślą uśmiech zniknął z twarzy kobiety. Przyszło jej bowiem do głowy, że chyba jest przeklęta, bo musi być tym, kim jest. W końcu z jej oczu popłynęły dwie ciche łzy, zdradzające cierpienie, jakiego doznawała każdego dnia. Tak bardzo chciała, by jej życie wyglądało inaczej, a zarazem nie miała dość odwagi i samozaparcia, by cokolwiek zmienić. Jedyny logiczny wniosek, jaki jej się w tej chwili nasunął, był taki, że się uzależniła. Tak, uzależniła się od niego. Była gotowa zrobić dla niego wiele, jeśli nie wszystko.
    Poczuła nagły ruch. Obudził się. Jej serce zaczęło bić pobudzone niepewnością. Uniosła się ostrożne i oparła na łokciu. Zaczęła wodzić wzrokiem po jego nagim ciele, by w końcu spojrzeć w jego szmaragdowe źrenice. Nie patrzył na nią. Leżąc na wznak, z dłońmi podłożonymi pod głowę, wpatrywał się w sufit.
    - Wystarczy na dzisiaj. Ubierz się i wyjdź. - usłyszała.
    - Jest środek nocy... - zaczęła.
    - Wyjdź! - przerwał jej nie zaszczycając jej spojrzeniem.
    - Jak sobie wasza wysokość życzy. - wyszeptała. Przez chwilę jeszcze patrzyła mu prosto w twarz, on jednak to lekceważył. Wstała więc, założyła suknię i spełniła rozkaz króla, opuszczając komnatę. 

 *
    Nadszedł ten dzień. Jego genialny plan w końcu się ziści. Jego marzenia staną się rzeczywistością. Dziś wyrusza na podbój wszechświata. Udało mu się przejąć Asgard, uda mu się także z innymi krainami. Nie ma już nikogo, kto mógłby mu przeszkodzić. Ci, którzy najbardziej się sprzeciwiali i chcieli sprowadzić Thora, są zamknięci albo martwi. Reszta się podporządkowała. Nie sądził, że to będzie takie proste.
    Wyszedł na dziedziniec. Armia jest gotowa do wymarszu, czekają tylko na rozkaz. Dosiadł karego rumaka i zmierzył wzrokiem dowódców. Ci patrzeli na swojego króla z niepewnością i oczekiwaniem w oczach.
    - Na Midgard. - wykrzyknął. Już po chwili cała asgardzka armia z Lokim na czele, zmierzała w stronę Bifrostu.
 
*
    Usłyszała kroki. Wychyliła się lekko zza rogu by po chwili schować się z powrotem.
    - Teraz albo nigdy. - wymamrotała pod nosem. Z dwoma żołnierzami poradzi sobie bez większego problemu. Uspokoiła więc serce głębokim oddechem i nie zastanawiając się dłużej wyszła nadchodzącym naprzeciw. Żołnierze zmierzyli ją wzrokiem. Oni wiedzieli kim jest ona, a ona wiedziała, że każdy z nich chciałby choć raz zająć miejsce króla u jej boku. Pragnęli jej, ale ona była własnością władcy i nawet, jeśli ten nie kochał blondynki i nie czuł nic innego, prócz pożądania, oni nie mieli prawa jej tknąć.
    Podeszła bliżej do jednego z żołnierzy. Ku jego zaskoczeniu jedną rękę zarzuciła mu na szyję, drugą zaś oparła o jego tors. Patrzyła mu prosto w oczy, jakby chciała zajrzeć w głąb jego duszy. Zbliżyła swoje usta do lekko rozchylonych warg mężczyzny tak, jakby chciała go pocałować. Jej serce, mimo napiętej sytuacji biło spokojnie, jakby nieświadome tego, co za chwilę ma się stać...
    Szybkim ruchem chwyciła miecz żołnierza. Cofnęła się o krok by za moment, bez zastanowienia, zamachnąć bronią, rozcinając mężczyźnie tętnicę. Szkarłatna krew zaczęła spływać po zbroi upadającego żołnierza.
    Drugi wojownik zareagował natychmiast. Sięgnął po miecz, który po chwili ze świstem przeciął powietrze tuż przed twarzą kobiety. Zdążyła jednak zrobić unik, odchylając się do tyłu. Poprawiła chwyt na rękojeści i natarła na przeciwnika. Miała jednak do czynienia z wprawionym w walce żołnierzem asgardzkiej armii, była więc świadoma, że nie pokona go szybko. Co chwila po pustym korytarzu rozchodził się dźwięk stykających się ze sobą mieczy. Żołnierz był zaskoczony umiejętnościami kobiety, która zyskiwała przewagę w walce. Kolejne uniki, obroty i zadawane przez nią ciosy wprawiały go w zdumienie. Kiedy i jak nałożnica króla nauczyła się szermierki?
    Brak skupienia zaważył na wyniku potyczki. Kobieta jednym, szybkim ciosem wytrąciła broń z ręki przeciwnika, po czym przyłożyła sztych swojego miecza do gardła żołnierza.
    - Zdejmuj zbroję. - rozkazała.
    Po kilku minutach szła już na dziedziniec, skąd miała wyruszyć armia. Teraz jednak w niczym nie przypominała kochanki króla. Szła pewnym krokiem w nieco za dużej, złotej zbroi. Piękne loki ukryła pod hełmem. W ręku dzierżyła ciężki miecz. Udało jej się. Jej serce biło teraz szybciej, trochę z podniecenia, trochę z niepewności. Bała się, ale tylko w ten sposób mogła być tam razem z nim.

 *
    Na Ziemi zapanował totalny chaos. Asgardzcy wojownicy toczyli wojnę z ziemskimi żołnierzami. Zaproszenie przyjęli także agenci Tarczy z Mścicielami na czele. Można powiedzieć, że ich pojawienie się zdecydowało o losach wojny. Dopóki bowiem ich nie było, wszystko szło po myśli Lokiego. Jego żołnierze wykonywali posłusznie rozkazy - zabijali każdego, kto stanął im na drodze. Do czasu...
    Pierwszy przed szereg wychylił się Stark w swojej stalowej zbroi. Wysyłał w powietrze kolejne pociski, by te po chwili rozbijały grupy wrogiego wojska. Kiedy dołączyli pozostali Mściciele, szala zwycięstwa niebezpiecznie przechyliła się na midgardzką stronę. Loki obserwował wydarzenia z dachu jednego z wyższych budynków. Wcześniej był pewien zwycięstwa, jednak teraz widział, jak coraz bardziej się ono oddala. Pora zainterweniować.
    Ruszył pewnym krokiem w stronę schodów i zszedł trzy piętra niżej. Tam pojawiły się kłopoty - duża grupa żołnierzy pod dowództwem Fury'ego. Namierzyli go i znów chcieli go pojmać. Nie mógł na to pozwolić. Miał w tej chwili coś ważniejszego do zrobienia. Musiał wesprzeć swoich wojowników. Inaczej przegrają. Nie miał w tej chwili czasu na potyczkę z ludźmi Fury'ego i nie chciał marnować na nich energii. Ucieczka wydawała się być w tym momencie najrozsądniejszym wyjściem. Wykorzystał fakt, że nie został jeszcze zauważony i ruszył korytarzem w przeciwnym kierunku. Jak się jednak okazało, nie był to szczęśliwy dzień dla Lokiego. Kiedy wyszedł zza rogu, niemalże wpadł na dwóch agentów Tarczy. Zaklął tylko pod nosem kiedy ci wymierzyli w niego bronią. Nie miał jednak zamiaru tak łatwo się poddać. Nie po to tu wrócił.
    Wszystko działo się bardzo szybko. Jednemu z agentów Loki wytrącił broń z ręki kopnięciem, drugiego zaś chwycił za szyję i jednym, szybkim ruchem skręcił mężczyźnie kark. Kiedy pierwszy chciał sięgnąć po broń, bóg chwycił go i wypchnął za okno, ciałem mężczyzny wybijając szybę. Jednak odgłosy potyczki dotarły do pozostałych żołnierzy. Już było słychać, że kilku z nich biegnie w tym kierunku. Loki zaczął biec. Mijał kolejne korytarze, ale cały czas słyszał kroki. Ścigali go.
    Minął kolejny zakręt i zatrzymał się gwałtownie. Zobaczył przed sobą asgardzkiego żołnierza.
    - Co tu robisz? Nie kryj się tchórzu, idź walczyć! - wrzasnął bóg.
    - Uciekaj Panie. Ja ich zatrzymam. - usłyszał w odpowiedzi. Zatrzymał wzrok na twarzy żołnierza, po części zakrytej przez hełm. Znał ten głos. Rozpoznał ją.
    - Co ty...? - zaczął zaskoczony.
    - Loki uciekaj! - powiedziała stanowczo, wyciągając dwa miecze. Bóg przyglądał jej się zaskoczony tym, co się dzieje. Ona, kobieta, nałożnica tutaj? W zbroi? Jak?
    - Uciekaj! Błagam cię! - kobiecy krzyk pobudził go do działania. Kroki ludzi Fury'ego były coraz wyraźniejsze, a ona była w tej chwili jego jedyną szansą. Albo on, albo ona. Przykre, ale prawdziwe.
    Nie mówiąc już nic minął kobietę i ruszył przed siebie. 

 *
    Przez chwilę patrzyła jak ucieka. Dobrze. Zrobi wszystko, co w jej mocy, żeby go nie dopadli. Poprawiła chwyt na broni i wyszła wrogom naprzeciw. Szła pewnym krokiem, ale jej serce biło jak oszalałe. Jej ciało zaczęło drżeć, niepewne swojej przyszłości. Ale to się nie liczyło. Pomoże mu, ocali go. Chociaż tyle może zrobić.
    Żołnierze wybiegli zza rogu. Na jej widok zatrzymali się, a ona wymierzyła w nich bronią. Było ich pięciu. Była szczerze zaskoczona, że Lokiego, boga kłamstwa, wroga numer jeden, ścigała tak mała grupa. Ale to lepiej, łatwiej sobie z nimi poradzi. Nie zastanawiając się dłużej, zaatakowała.
    Wykonywała kolejne, sprawne ruchy mieczami, zadając wrogom bolesne rany. Jeden siedział już pod ścianą i zwijał się z bólu. Dłonie, w których jeszcze przed chwilą trzymał broń, teraz leżały odcięte gdzieś na korytarzu. Drugi leżał obok najbliższych drzwi martwy. Pozostało tylko trzech.
    Kiedy walczyła z dwoma żołnierzami, trzeci zaszedł ją od tyłu i uderzył kolbą w plecy. Wbrew jego przypuszczeniom kobieta nie upadła, ale to wystarczyło, by inny żołnierz mógł wytrącić jej miecz z prawej ręki. Do tego blondynka traciła siły. Było coraz gorzej, ale nawet ona nie spodziewała się takiego obrotu sprawy.
    Mimo uderzenia i utraty broni, kobieta nie poddała się. Walczyła z dwoma żołnierzami na raz, a wszystko po to, by odwrócić ich uwagę od Lokiego. Chciała ich w końcu pokonać i pobiec za królem, powiedzieć mu, co takiego uczyniła i że nie zrobiła tego dla siebie. Chciała mu w końcu pokazać, jak bardzo jej zależy, że chce, że kocha... Wtedy poczuła silny ból promieniujący od strony pleców. Nie mogła oddychać. Widziała szydercze uśmiechy na twarzach wrogów. Opuściła wzrok. Zobaczyła wystające z jej piersi ostrze miecza. Tego miecza, który chwilę wcześniej straciła. Opadła na kolana. Czuła jak ciepła, szkarłatna ciecz spływa po jej delikatnym ciele. To nie tak, to nie miało się tak skończyć...
    - Gdzie on jest? Odpowiadaj! - słyszała głos żołnierza, ale był niewyraźny, jakby stłumiony.
    - Gadaj! - poczuła nagłe szarpnięcie. Jej ciało opadło bezwładnie na zimną podłogę. Z jej otwartych jeszcze oczu popłynęła jedna, kryształowa łza. Nie miała już sił, żeby cokolwiek im odpowiedzieć. Z resztą, nawet gdyby była w stanie, nigdy nie powiedziałaby im gdzie on może się kryć.
    Jednak resztkami sił, zanim wyzionęła ducha, wyszeptała niemal niesłyszalnie jego imię:
    - Loki. -
 
*
    Musiał uciekać. Znowu. Znowu pojawił się Thor ze swoim Mjolnirem. Znowu pokrzyżował jego plany. Wrócił do Asgardu, ale nie jako zwycięzca. Wrócił z resztką ocalałych żołnierzy jako ci pokonani. Zapewne może spodziewać się wizyty brata, bo ten, wiedząc jaka jest sytuacja, za nic nie pozwoli mu pozostać przy władzy. Będzie chciał walczyć. Ale on będzie już na to przygotowany.
    Wściekły Loki szedł szybkim krokiem do swojej komnaty. Wszedł zatrzaskując za sobą drzwi. Teraz musiał mieć chwilę dla siebie. Musiał wyrzucić z siebie wszystko.
    Jakieś dwie godziny później król Asgardu leżał już w swoim łożu z kielichem w ręku, wpatrzony w jakiś punkt na suficie. Rozmyślał nad klęską, nad tym jak mógł jej zapobiec i co zrobić, by nie powtórzyć błędu. Jego rozmyślania przerwało nieśmiałe pukanie.
    - Wejść. - powiedział od niechcenia. Drzwi do komnaty otworzyły się, a w progu stanęła kobieta, niezwykłej urody brunetka. Miała długie, proste włosy, a jej suknia barwą przypominała szmaragd. Weszła nieco onieśmielona i pochyliła czoło przed władcą.
    - Podejdź. - rozkazał - Muszę odreagować. - dodał bardziej do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy