29 października 2013

Dark paradise

And there's no remedy for memory.
Your face is like a melody,
It won't leave my head.
Your soul is haunting me and telling me,
That everything is fine,
But I wish I was dead (dead like you)...

Every time I close my eyes
It's like a dark paradise.
No one compares to you.
I'm scared that you won't be waiting on the other side.
Every time I close my eyes
It's like a dark paradise.
No one compares to you.
I'm scared that you won't be waiting on the other side.
 
 
 
 
Ta noc była jakby ciemniejsza niż zwykle. Księżyc schował się za chmurami. Na drodze prowadzącej przez las, Adam mógł polegać tylko na swoich oczach i reflektorach samochodu. Ale był w trasie od kilkunastu godzin. Zmęczenie dawało już o sobie znać.
 
Była chyba druga w nocy. Adam wziął telefon do ręki i wybrał numer. Na ekranie pojawiło się imię: Claire.  Uśmiechnął się do siebie. Miał już przyłożyć telefon do ucha, gdy oślepił go nagły blask. Lasem przeszło echo uderzenia. Ptaki zerwały się z gałęzi, na których siedziały.
Telefon Adama leżał gdzieś na asfalcie z rozbitym ekranem. Nie udało się nawiązać połączenia. W tym miejscu nie było zasięgu…
 
Zbliżała się kolejna rocznica śmierci Adama. Claire jak co roku wybierała się na miejsce wypadku. I jak co roku słuchała tych rad, że powinna się już podnieść, zacząć żyć od nowa. Ale ona przecież już się podniosła. I to właśnie dzięki wizytom w feralnym  miejscu nadal żyje. Ale oni tego nie rozumieli… Poza tym ona wiedziała więcej niż inni. Powiedziała o tym raz, matce, ale nie spodziewała się takiej reakcji…

To było cztery lata temu, w pierwszą rocznicę. Dochodziła druga w nocy. Claire dotychczas spała spokojnie. Tej nocy jednak miała sen.
Adam, siedzący w swoim samochodzie, zawołał ją do siebie. Powtarzał:
- Ze mną wszystko w porządku skarbie! Tęsknię za Tobą! –

Chciała podejść bliżej, przytulić go, ale nie mogła. Po chwili ukochany znikał. W tym momencie dziewczyna budziła się cała oblana potem.
Nazajutrz opowiedziała o wszystkim matce, a ta zaprowadziła ją do psychiatry. Jakże Claire była zła na siebie! Powinna była to przewidzieć. Powinna trzymać język za zębami. Ale nie sądziła, że własna matka w nią zwątpi…

Dlatego nauczywszy się na błędzie, dziewczyna przemilczała wszystkie kolejne takie wizje. A powtarzały się one w każdą rocznicę śmierci Adama. W tym roku było tak samo...
Minęło kilka miesięcy. Claire wyjechała do wielkiego miasta, gdzie dostała dobrą pracę. Tam też poznała Chrisa. Był to wysoki, przystojny blondyn o niebieskich oczach. Od razu między nimi zaiskrzyło. Kilka razy jedli razem kolację, byli też na kilku dyskotekach. Claire po raz pierwszy od długiego czasu była naprawdę szczęśliwa.
Po kilku miesiącach związku Chris postanowił zabrać Claire na wczasy. Ale w tym samym tygodniu wypadała kolejna rocznica śmierci Adama. Dziewczyna nie wiedziała co zrobić. W końcu podzieliła się wątpliwościami z Chrisem. On powiedział krótko:
- On albo ja. Twój wybór. –

To dało jej wiele do myślenia. Wreszcie dostrzegła, że tkwiąc w przeszłości nie może budować przyszłości. Zebrała więc wszystkie zdjęcia i pamiątki po Adamie i schowała w pudełku. Zrozumiała, że choć kochała go bardzo mocno, musi podejść do tego z dystansem i żyć dalej.
Zadzwoniła też do Chrisa i zapytała krótko:
- Mam wziąć ze sobą strój kąpielowy? – Chłopak uśmiechnął się do siebie i odpowiedział:
- Tak, weź. Kocham Cię, Claire… -
- Ja ciebie też skarbie. –
Zakochani pojechali nad morze. Spędzali tam razem każdą chwilę. Chodzili do restauracji, na dyskoteki. Brali nawet udział w regatach. Claire nie miała nawet czasu myśleć o tym, co wydarzy się najbliższej nocy.
Oboje spali spokojnie wtuleni w swoje ramiona. Minęła godzina druga, ale nie wydarzyło się nic. Rano Claire obudziła się wypoczęta i spokojna.
- Jak się spało? - usłyszała głos Chrisa.
- Dobrze, aż za dobrze... - wyszeptała.
- Czemu? - zapytał zaniepokojony chłopak, ale dziewczyna nic nie odpowiedziała. Wstała z łóżka i wyszła na balkon. Spojrzała na bezchmurne niebo i wyszeptała:
- Teraz  oboje mamy spokój, i ty, i ja... -
Poczuła tylko jak delikatny powiew wiatru pogładził jej policzki.

9 października 2013

Impossible

Falling out of love is hard.
Falling for betrayal is worst.
Broken trust and broken hearts,
I know, I know...
Thinking all you need is there.
Building faith on love and words.
Empty promises will wear.
I know, I know...
And now when all is done,
There is nothing to say,
And if you're done with embarrassing me
On your own, you can go ahead tell tchem:

Tell them all I know now,
Shout it from the roof tops,
Write it on the sky line,
All we had is gone now.
Tell them I was happy,
And my heart is broken.
All my scars are open.
Tell them what I hoped would be impossible!
 

 
Ashley była dobrze zapowiadającą się, młodą aktorką. Jej kariera rozkręciła się po filmie sprzed kilku lat, w którym zagrała główną rolę. Teraz miała okazję powtórzyć sukces w innej, obiecującej produkcji. Wybitny reżyser, wyśmienita obsada, ciekawy scenariusz… A w tym wszystkim ona. Tak bardzo się cieszyła…

Praca na planie nie należała  do najłatwiejszych, zwłaszcza pod kierownictwem tak wymagającego reżysera. Ale mimo wszystko Ashley sprawiało to radość, była dumna i zadowolona z siebie, że udało jej się dojść tak daleko. Poza tym to tu, na planie, dziewczyna poznała, jak jej się wtedy wydawało, mężczyznę swojego życia.
Robert był mężczyzną dojrzałym, starszym od Ashley o kilkanaście lat. Był to przystojny, wysoki brunet o czarnych jak węgielki oczach. Niejedna kobieta ostrzyła na niego pazury. A on nie był wybredny. Miał różne partnerki, ale każdą przez chwilę się zabawiał i zostawiał. Żadnej nie traktował poważnie. Dlatego też w towarzystwie miał opinię kobieciarza.
Do Ashley też ta opinia dotarła. Wiedziała, że na takich jak on trzeba uważać. Nawet kilka koleżanek  z planu ją ostrzegało, twierdząc, że Robert coraz częściej i bardziej pożądliwie patrzy na młodą aktorkę. Czyżby miała być kolejnym trofeum w jego kolekcji?
Czas na planie mijał, relacje Roberta i Ashley coraz bardziej się zacieśniały. Oficjalnie byli tylko przyjaciółmi. Do czasu…
Któregoś dnia po zdjęciach Rob zaprosił Ashley do restauracji. To miała być zwykła, koleżeńska kolacja. Pili wino, śmiali się… Było naprawdę miło. I pewnie nic szczególnego by się tej nocy nie wydarzyło, gdyby nie wracali z kolacji jedną taksówką…
Oboje byli pijani. Ashley nawet nie zauważyła, gdy Robert zaczął przysuwać się do niej, prawiąc słodkie komplementy. Mówił jaka jest piękna i zdolna, że zrobi wielką karierę, że tak cudownie wygląda, że tak kusząco pachnie… W końcu położył rękę na jej dłoni, przysunął się jeszcze bliżej, musnął ustami jej szyję. Nie protestowała. Tej nocy oddała mu się w pełni…
Niemalże od razu o romansie tej dwójki dowiedziały się media. Tłumy paparazzich  śledziły każdy ich krok. Sama Ashley odebrała kilka telefonów od zatroskanych przyjaciół i rodziny. Najtrudniejsza była rozmowa z rodzicami. Oni nie potrafili zaakceptować związku córki, ona jak zwykle musiała postawić na swoim. Była szczęśliwa. Nikt nie mógł zniszczyć tego szczęścia.
Mijały tygodnie. Większość ludzi zaskoczona tym, że Robert tak długo jest z jedną kobietą. Ale wydawało się, że ta dwójka jest dla siebie stworzona. Nigdzie nie chodzili osobno, zawsze, jak ich widywano, trzymali się za ręce albo przytulali.
Robert rozpieszczał Ashley. Kupował jej drogie prezenty, zabierał w dalekie podróże. Naprawdę wyglądało na to, że są w sobie zakochani po uszy.
Po kilku miesiącach para wybrała się na Karaiby. Tam, któregoś  wieczora, kiedy przy zachodzie słońca, siedząc na plaży popijali szampan i jedli egzotyczne owoce, Rob wręczył ukochanej prezent. Ślicznie zapakowany, nieduży prezent. Ashley otworzyła go ciekawa zawartości. Nie posiadała się z radości, gdy zobaczyła śliczny pierścionek z diamentem. Robert wziął go do ręki, uklęknął przed dziewczyną i wypowiedział to pytanie, te trzy słowa, o których Ashley od zawsze marzyła…
Przygotowania do ślubu trwały już tydzień.
Pewnego dnia Ashley i Robert dostali zaproszenie na ważną uroczystość. Zjawili się punktualnie. Dziewczyna szła dumnie po czerwonym dywanie, równie dumna i szczęśliwa pozowała z ukochanym na ściance. Nic nie zapowiadało mającej się wydarzyć katastrofy…
Północ minęła już dawno. Elegancka uroczystość zmieniła się w ostrą imprezę. Nikt nie żałował sobie alkoholu. W którymś momencie Ashley zauważyła, że Robert długo nie wraca z ubikacji. Poszła go poszukać. Weszła do męskiej toalety. Usłyszała jakieś głosy dobiegające z kabiny, podeszła bliżej. Szybko zrozumiała co to za dźwięki. Uśmiechnęła się pod nosem.  Miała już odejść i zostawić zakochanych w spokoju, gdy nagle usłyszała jak kobieta wypowiada imię kochanka. Zamurowało ją. Nie wiedziała co zrobić. Odejść? A jeśli…? Nie, nie mogła tak tego zostawić. Odwróciła się z powrotem do drzwi kabiny i chwyciła za klamkę…
Nie powiedziała nic. Najgorsze przeczucia się sprawdziły. Najgorszy scenariusz z możliwych. Zaczął tłumaczyć:
- To nie tak jak myślisz… -
- A jak do cholery jasnej? Ona cię zmusiła? Zaciągnęła cię na siłę? A propos… - tu Ashley odwróciła się do kochanki narzeczonego i wymierzyła jej siarczysty cios w policzek, po czym wybiegła z ubikacji i zniknęła w tłumie…
Włóczyła się po mieście kilka godzin. Na zmianę śmiała się i płakała. Jak mogła być taka głupia? Co ją podkusiło, żeby zaufać takiemu… ? Ehh, dlaczego? Przecież tyle razy mówił, że kocha…
Mijają tygodnie. Ślub odwołany. Pierścionek wrócił do właściciela.
Próbował przepraszać, wyjaśniać… Ale co tu do diaska wyjaśniać?!  Zdradził, zranił, a ja mam mu tak po prostu wybaczyć i spędzić z nim resztę życia? Nie. Nie wytrzymał do ślubu, a co by było potem? Byłby wierny? Wątpię. To jest ten typ faceta, który nie potrafi być wierny…
- Nigdy nie przestanę Cię kochać, nawet kiedy umrę. – mówił. To ciekawe, bo z tego co wiem nadal żyje… I to nie sam…
Ale to nic. Będę silna. Nie dam się złamać. Zapomnę i znów będzie dobrze. Jak dawniej…
 

8 października 2013

Witajcie drodzy!

Przedstawiam Wam mojego nowego bloga!
Właśnie tutaj będę publikować powstający zbiór opowiadań.

Nie określam jednoznacznie tematu opowiadań - nie chcę się ograniczać. Każdy wpis to będzie odrębne opowiadanie. Nie będą one długie (2-4 strony w Wordzie). Będzie dużo miłości, przyjaźni, życia... Wszystkiego po trochu.

Mam nadzieję, że zbiór przypadnie Wam do gustu. Wyrażajcie swoje opinie! Komentujcie!

Pierwsze opowiadanie już niedługo.
 
All rights reserved!
:)
 
 

Pozdrawiam, Autorka.

Obserwatorzy