18 czerwca 2015

You can never be ready

I've been there, too
You know it made me hurt.
I though I would die
But hey, still here, still breathing!



- Ile to kosztuje? - zapytała kobieta w średnim wieku, trzymająca w dłoni ręcznie malowanego, ceramicznego aniołka.
- Dziesięć dolarów. - odpowiedziałam bez namysłu. Chociaż pracowałam przy tym stoisku dopiero kilka tygodni, większość cen znałam już na pamięć. Uśmiechnęłam się ciepło i szybko chwyciłam plastikową torebkę, by zapakować klientce figurkę, którą zdecydowała się kupić. Kiedy tylko odeszła, usiadłam na krześle, żeby odpocząć. Była niedziela, ruch na Rynku spory, więc i ja miałam zajęcie. Dookoła szwendało się mnóstwo dzieci, za nimi spacerowali czujni rodzice. Dopiero teraz, po ponad dwudziestu minutach, udało mi się obsłużyć wszystkich zainteresowanych kupnem pamiątki.
Westchnęłam, nasuwając na oczy okulary przeciwsłoneczne. Od kilku dni pogoda nie sprzyjała sprzedaży, ale weekend pozwolił odpocząć od chłodu i deszczu. Chwilami nawet trzeba było się chować przed słońcem.
Ziewnęłam niewyspana i rozejrzałam się wokół. Ludzie przechodzili tłumnie, ale nikt nie zatrzymywał się przy stoisku. W tym momencie skierowałam głowę dokładnie przed siebie i zamarłam w bezruchu. Patrzyłam, jak dwóch mężczyzn wyłania się z tłumu. Jeśli miłość od pierwszego spojrzenia faktycznie istnieje, to śmiało mogę stwierdzić, iż w tym momencie się zakochałam. Bowiem jeden z tych mężczyzn szczególnie zwrócił moją uwagę. Na oko miał dwadzieścia kilka lat, maksymalnie dwadzieścia pięć. Miał na sobie czarne spodnie, takiego samego koloru buty i kurtkę, jego półdługie włosy delikatnie unosiły się na wietrze. Jego oczy zasłonięte były przez ciemne okulary, a twarz porastał zadbany zarost.
Siedziałam tak wpatrzona w niego i obserwowałam jak wraz z około pięćdziesięciokilkuletnim mężczyzną ogląda zabytkowe kamienice wokół. Czułam, że na jego widok moje serce zaczęło mocniej bić, a cała moja uwaga była teraz skupiona tylko i wyłącznie na przystojnym nieznajomym. Przyglądałam mu się jeszcze chwilę. Zrobił zdjęcie Rynku, po czym obaj mężczyźni ruszyli wolnym krokiem w kierunku głównej ulicy, a ja cały czas nie mogłam oderwać od niego wzroku. Dopiero głos klienta, pytającego o cenę jakiejś pamiątki przywrócił mnie do rzeczywistości.
Odpowiedziałam mu szybko i próbowałam jeszcze raz odnaleźć wzrokiem bruneta, ale zniknął już z mojego pola widzenia.
Kolejne godziny pracy spędziłam myśląc o przystojnym nieznajomym i po cichu liczyłam na to, że jeszcze wróci w te okolice, a może nawet podejdzie do mojego stoiska. Niestety, te nadzieje okazały się płonne. Nie było mi już dane go zobaczyć. Jednak wracając do domu postanowiłam, że nie poddam się tak łatwo.
Kiedy tylko znalazłam się w mieszkaniu, włączyłam komputer i zalogowałam się na Facebook'a. To była moja jedyna szansa, którą zdecydowałam się wykorzystać. Szybko znalazłam stronę z ogłoszeniami z mojego miasta i wysłałam wiadomość, dokładnie opisując chłopaka, jak i okoliczności, w których go spotkałam. Zostawiłam też kontakt, podając numer komunikatora internetowego.
Niecierpliwa co jakiś czas sprawdzałam aktualności na portalu, aż wreszcie po kilku godzinach, znalazłam na stronie moje ogłoszenie. Cieszyłam się jak dziecko, chociaż to jeszcze nie oznaczało, że uda mi się odnaleźć przystojnego nieznajomego. Ale dawało mi nadzieję. Nadzieję, która tliła się gdzieś we mnie, nie pozwalając zasnąć przez większość nocy. Dopiero po kilku godzinach, zmęczenie wzięło górę nad sercem...

Teraz pozostało mi tylko czekać...
C.d.n.
_______________________
* Opowiadanie częściowo oparte na faktach.
Ps. Korzystając z okazji chciałabym Was zaprosić na nowy rozdział "Become a Vampire"
 

 9. Utracone nadzieje 


Pojedyncze krople deszczu zaczynały opadać na okolicę, kiedy srebrny sedan parkował przed hotelem. Trzy kobiety wysiadły z auta, czujnym spojrzeniem taksując otoczenie.

- La malbeno de pluvo. - szepnęła jedna z nich. Ciężkie chmury, niczym na rozkaz skłębiły się nad okolicą, a kilka sekund później zaczął padać rzęsisty deszcz. Czarownice żwawym krokiem ruszyły w stronę hotelu, przygotowując się do bitwy.

 

Obserwatorzy